Nie uwierzę w miłość dopóki sam Jej nie
odkryję
Kamienna ma dusza nigdy nie zazna
spokoju
Jak pomylony romantyk całuję martwą
naturę
Ostatnie słowa moją katorgą o ostrym
pokroju
Oskarżam swój pierwotny instynkt ssaka
Mimo dotrzymanej przysięgi świat jest
mrożący
Drogi Boże, zatrzymam w sobie oczu
blask na zło świata
Szubienica jest zbezczeszczeniem
arcydzieła Stwórcy
Dopóki jeden płomienny dotyk piękny jak
zorza polarna
Nie otrę mych łez, będę kurczowo
trzymał się Ciebie
Czuję jakbym podróżował w Narnii od nowa
Barwiąc czernią widnokręgi wciąż błądzę
rodząc pytanie
Mam perłowe serce, patrząc w tył
Przyszłość odbiera wszystko co zbędne
Glazura piękna odchodzi jak unoszący
pył
Poemat o śmierci pisany przeze mnie
wierszem
Jad w moim wnętrzu brudzi sumienie jako
dar
Zatrute zaufanie niweczy bożą miłość
Kieruję się wiarą w poskromiony koszmar
Mowa oderwana jak z dobroci kość
Igram z czystością, nie biorę słów w
próżnię
Od rzeczy błądzę w nieprzewidywalności
szczegół
Nie sądzę bym oceniał łatwo rządną
irytację
Wybaczone krzywdy przykładem czułych
reguł
Znak opatrzności zapanował nad moim
myśleniem
Choć o tym nie wiedziałem wszystko
czarno na białym
Uciekam stojąc nad wrzącym urwiskiem
Nade mną rozpala się ogień w stanie
cyklicznym
Tylko sen ciało napawa dumą
Gdy nie jeden Cię z niego obudzi
Ale jeśli był otuchą
Zaraz zapomnisz o nim
Życie jest tylko komediowym dramatem
Nie wiesz co się stanie
Wiara bywa złym amantem
Ironia to nie działanie~ Karol Szumkow
Ciężko oceniać po jednym tekście, ale już wiem, że czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
B. L.
świetnie Karol, trzymam kciuki za Ciebie ! :)
OdpowiedzUsuńMój ulubiony :)
OdpowiedzUsuń